Aktualności:

SMF - Just Installed!

Menu główne

Mostek w zimowej scenerii

Zaczęty przez Omega, Luty 15, 2009, 12:04:29 AM

Poprzedni wątek - Następny wątek

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Omega

Co to za mostek, na jakiej rzece?
Krzysztof x5
omnia mea mecum porto
Tam, gdzie kiedyś życie kwitło, dzisiaj rosną lasy - W.P.
Skądkolwiek wieje wiatr, zawsze ma zapach Tatr - J. Sztaudynger

Zbyszek

Borowe Młyny nad Tanwią ?  <hmmm>  

Omega

Nie.
Nie ten mostek, nie ta rzeka.
Krzysztof x5
omnia mea mecum porto
Tam, gdzie kiedyś życie kwitło, dzisiaj rosną lasy - W.P.
Skądkolwiek wieje wiatr, zawsze ma zapach Tatr - J. Sztaudynger

Sosna


Omega

Krzysztof x5
omnia mea mecum porto
Tam, gdzie kiedyś życie kwitło, dzisiaj rosną lasy - W.P.
Skądkolwiek wieje wiatr, zawsze ma zapach Tatr - J. Sztaudynger

Arkuu

Może Wieprz w Obroczy  <hmmm>  

Edward

#6
Coś mi się wydaje, że niedaleko jest taki mostek

Omega

Zależy, jaką miarę odległości przyjmiemy  :lol:  
Krzysztof x5
omnia mea mecum porto
Tam, gdzie kiedyś życie kwitło, dzisiaj rosną lasy - W.P.
Skądkolwiek wieje wiatr, zawsze ma zapach Tatr - J. Sztaudynger

Edward

Miary to: łokcie, mile, stopy, wiorsty no i kilometry....no i haki..., które mają 5 km.

Arkuu


Omega

Połowa zagadki rozwiązana.
Nie każdy mostek ma swoją nazwę...
Krzysztof x5
omnia mea mecum porto
Tam, gdzie kiedyś życie kwitło, dzisiaj rosną lasy - W.P.
Skądkolwiek wieje wiatr, zawsze ma zapach Tatr - J. Sztaudynger

Arkuu


Edward

#12
Krzysztof pokazał bardzo ciekawe i tajemnicze miejsce. Miejsce to było magiczne i tajemnicze dla mieszkańców Zwierzyńca. Zawsze mówiono, że za malowanym mostem są bagna pełne żmij i innych strasznych potworów. Od niepamiętnych czasów był mostek na strużce malowany na kolorowo. Kiedy na początku XX w. wybudowano ciuchcię do Biłgoraja to zawsze jakieś problemy mieli maszyniści. A to samobójca rzucił się pod pociąg (kilku). Najgorzej było latem i do dzisiaj to można zauważyć późnym wieczorem.  Tuż po I wojnie światowej zaczęły się pokazywać różne tajemnicze zjawy.  Tuż przed północą przyjeżdżał na Biały Słup pociąg pośpieszny z Warszawy do Lwowa. Wielu pasażerów  w długich płaszczach, czarnych kapeluszach i z pejsami szybciutko zajmowało w mini wagonikach miejsca na twardych siedzeniach. Przed nimi było jeszcze 5,5 godz. jazdy do Biłgoraja. Pociąg do Lwowa  szybko odjechał a ciuchcia gwizdnęła i w ogromnych kłębach pary, ciężko sapiąc i stukając po rozjazdach skryła się w mroku. Reflektory karbidowe tylko na kilka metrów oświetlały tor. Kiedy pociąg zbliżał się do malowanego mostu rozlegał się przenikliwy gwizd lokomotywy i za chwilę ostre hamowanie. Ciężkie walizki spadały z półek prosto na śpiących pasażerów. Słychać było aj, waj, a później w ciemności szukanie swoich kapeluszy i przekleństwa... Pociąg stanął a po chwili znowu sapiąc ruszył w dalszą podróż. Pasażerowie nie wiedzieli, że maszynista, pomocnik i konduktor nie jechali z ochotą, tylko w wyniku losowania w marynarza, po prostu z przymusu.. Bo nikt nie chciał nocnym pociągiem jechać do Biłgoraja.
Odkrywcą prawdziwych strachów został mój stryjek Tosio, który zatrudnił się jako pomocnik maszynisty. Przekonał się na własne oczy co tu straszyło. Kiedy dojeżdżali do malowanego mostu, maszynista kazał stryjkowi wyglądać przez okienko, a sam złapał szuflę i zaczął robić to co należało do pomocnika, dosypywał węgla do paleniska. Stryjek  wyjrzał przez okno. Na dworze było widać lekko poświatę od księżyca (niebo było nieco zachmurzone), przed pociągiem pojawiła się mgła i coś wielkiego, jakby jakaś postać machająca skrzydłami. Ze strachu stryjek złapał za hamulec i efekt był taki jak wcześniej opisałem a zjawa machając skrzydłami znikła w nocnej mgle. Do Biłgoraja żaden nie patrzył przez okienko i prawie jechali na oślep, z duszą na ramieniu.
Kiedy już o świcie dojechali do Biłgoraja trzeba było obejrzeć parowóz i zgasić lampy karbidowe.  Zagadka została wyjaśniona. Pod malowanym mostem  jest takie miejsce, gdzie od wieków wylęgają się ćmy. Taka wielka ćma jakimś sposobem wleciała do lampy i jak się znalazła między lustrem a płomieniem rzucała taki ogromny cień przed lokomotywą.
Mimo, że nie ma już ciuchci, nie ma tamtego malowanego mostu, to do dzisiaj mówi się o tym miejscu jako nawiedzonym i strasznym.

Jolka

Bardzo ciekawa historia, czyta się z duszą na ramieniu  :ph34r:  ;)  :o
Dzięki Edi  <brawo>  
Jola
Kilimaniaczka

Tomek

Tomek.

Arkuu

STRASZNA ale bardzo interesująca historyja  :ph34r:  

Sosna

Edi, Ty to umiesz opowiadać ;D  

Omega

No tak, teraz czym prędzej muszę zamieścić relację z tego spacerku.
Ciekawe, czy ktoś zgadnie, kogo spotkaliśmy na mostku? :lol:  
Krzysztof x5
omnia mea mecum porto
Tam, gdzie kiedyś życie kwitło, dzisiaj rosną lasy - W.P.
Skądkolwiek wieje wiatr, zawsze ma zapach Tatr - J. Sztaudynger

Tomek

Tomek.

Sosna

Tomciu w zimie byłby to cud :D  

Tomek

Przecież cuda się na tym mostu działy :)
Tomek.