Aktualności:

SMF - Just Installed!

Menu główne

Grzęda

Zaczęty przez Sosna, Czerwiec 19, 2012, 01:48:54 PM

Poprzedni wątek - Następny wątek

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Sosna

Wiadomo, to nie to samo co Roztocze, ale czasem nas tam nosi.
Tym razem zagadka dotyczy miejsca, które zamierzałam odwiedzić od bardzo dawna.
Mamy z Foxem jeszcze sporo takich miejsc, gdzie nas jeszcze nie nosiło.
Widok przedstawia wieżyczkę kościoła. Może komuś też udało się zatrzymać przy tym widoku i odgadnie gdzie buszowaliśmy.

Sosna

Może ktoś rozpozna, jak do kadru dodamy jeszcze wodę.....

Sosna

#2
Omega w tym kościółku był, chociaż niekoniecznie musiał zapamiętać wieżyczkę :lol: i to widoczną z daleka.

Omega

Łaszczów!

A byłem przekonany, że to miejsce, gdzie jeszcze mnie nie było  :blink:
Krzysztof x5
omnia mea mecum porto
Tam, gdzie kiedyś życie kwitło, dzisiaj rosną lasy - W.P.
Skądkolwiek wieje wiatr, zawsze ma zapach Tatr - J. Sztaudynger

Sosna

To nie koniec zagadki.  ;) Brawa za dobry trop dla Krzysia.
Przedmiotem zagadki jest bowiem pewien dwór, który zerka na wieżyczkę łaszczowskiego kościoła, widocznego zza jakiejś wody. Do wyboru dwie wody. Żeby było łatwiej, drugi trop też pochodzi z łaszczowskiego kościoła, a związany jest z osobą, która we dworze zamieszkiwała.

Omega

W życiorysie bł. Stanisława Starowiejskiego jest informacja, że mieszkał w Łaszczowie. Być może jest ona niezbyt precyzyjna. Czyżby chodziło o dwór w Nadolcach?
A jeśli tak, to czy on nadal istnieje? Kiedyś próbowałem go odszukać, ale bezskutecznie.
Krzysztof x5
omnia mea mecum porto
Tam, gdzie kiedyś życie kwitło, dzisiaj rosną lasy - W.P.
Skądkolwiek wieje wiatr, zawsze ma zapach Tatr - J. Sztaudynger

Sosna

 <brawo> Chodzi o dwór w Nadolcach <brawo>

Sosna

Tyle, że to nie jest miejsce, którego szukałam :lol:
Dwór znalazł się przypadkiem. Rzucił mi się w oko od razu (jako dwór) z drogi wśród stawów, prowadzącej z Łaszczowa ku Nadolcom. W Łaszczowie trzeba skręcić na drogę do Małoniża, tuż przy kolumnie z figurą św. Antoniego, na obrzeżu miasta.

Poszukiwałam kolumny z bocianim gniazdem. Przeczytałam o niej już dawno temu i teraz właśnie jej dotyczyły nasze poszukiwania. Sprawa arcyciekawa się zrobiła, kiedy na środku malutkiej miejscowości kręciliśmy się w kółko nie mogąc jej wypatrzeć. Najlepiej się wtedy zapytać.  Wytłumaczono nam i dalej nic. Jak się potem okazało, trzeba wiedzieć, gdzie ona jest, żeby ją dojrzeć wśród drzew i zarośli. Doprowadziła nas pod sam dworek pani, która wzięła nas (z warszawską rejestracją) za rodzinę p. Starowieyskich, która czasami odwiedza to miejsce.

Tak po nitce do kłębka odkryliśmy dworek, zyskaliśmy zaufanie pana, który tam aktualnie pomieszkuje i pokazał nam wszystko co tylko sobie życzylismy. Od drogi do figury nie dojdziemy. Trzeba dojść pod górę do dworku i pytać o pozwolenie właściciela, żeby nam pozwolił przejść przez jego ogród. Oto cel naszej wędrówki: